Cztery lata temu… po dwóch latach znajomości…
"Świadoma praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z P.A. i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe."
… Ja wiem i Wy też wiecie, że to wcale nie jest takie proste :D:D:D
Ile to się trzeba natrudzić i nagimnastykować aby kogoś uszczęśliwić :P
… Tego dnia był to pierwszy słoneczny i ciepły weekend wiosny, który był dla nas „ prezentem”
W piątek było jeszcze zimno, szaro i buro.
Wieczorem z moją przyjaciółką - świadkową wybrałyśmy się na „opicie” mojego zamążpójścia – szaleństw nie było, bo obie byłyśmy przy nadziei:) ale nawet nie wyobrażacie sobie jak ja się strułam, całą noc przechorowałam, prawdopodobnie zaszkodził mi sos malinowy w sałatce.
Rano o suchej bułce ledwo się doczłapałam do fryzjera, Ania mówiła, że mam skutki zabawy wypisane na twarzy, nie chcę nawet myśleć jak musiałam wyglądać:D Moje samopoczucie nie pozwalało mi na godzinne czesanie wiec, aby było szybko to miałam rozpuszczone włosy, wyciągnięte na prostownice, prostą grzywę i już:)
Wizażystka, też Ania stanęła na wysokości zadania i byłam piękna i wypoczęta na twarzy jak nigdy dotąd :) Zresztą jak zobaczyłam, jakie skarby ze sobą przywiozła to od razu zrobiło mi się lepiej :D
„Prezentów” i wsparcia tego dnia otrzymaliśmy co niemiara:
Nasze szczęście na fotografii uwiecznił wtedy przyszły a teraz obecny mąż mojej świadkowej – Kasi – Mamy Julki, z zawodu fotograf Tomasz Wojtczak – zdolna bestia – wyróżniony w kilku konkursach Playboya. Jakby ktoś chciał zrobić żonie w prezencie lub żona mężowi „pikantną sesję” służę namiarami :D:D:D
Do ślubu zawiózł nas wtedy przyszły a teraz obecny mąż mojej przyjaciółki Kasi– Mamy Leny. Wyobraźcie sobie, że kilka dni przed naszym ślubem zakupili sobie nowe autko – superaśnego mercedesa i zadzwonili do nas, że jeśli nie mamy nić przeciwko to nas zawiozą do ślubu :D:D:D
Kolejnym prezentem dla mnie było to, że mój brat się wzruszył przy składaniu nam życzeń… Wiecie jak to jest, ja o siedem lat młodsza siostra, kawał cholery, nie raz żeśmy się kłócili, był zawsze chłodny, chciał żebym skończyła szkołę, studia, znała kilka języków a mi głupoty były w głowie i czasami się zastanawiałam czy on mnie kocha, a nawet bardzo kocha… dobrze, że ostatni składał życzenia bom się zryczała :P
Goście dopisali… 100% frekwencja:)
Jak już mieliśmy obrączki na palcach udaliśmy się na przyjęcie… tu kolejny „ prezent” ze względu na piękną pogodę, której nikt nie planował :) Powitaliśmy gości lampką szampana w ogródku przy fontannie…
Restauracja Różana to klimatyczne i ciepłe miejsce o bardzo eleganckim wystroju, z pyszną kuchnią i przemiłą obsługą na wysokim poziomie. Wpadająca w ucho muzyka z pianina…
Gościliśmy tam już kilka razy i jakość potraw jak ich podanie zawsze dawały największą satysfakcję, ale najbardziej tęsknię za Tortem z bezy daktylowej z kremem kawowym:))))
… Trochę się rozpisałam… powspominałam i wiecie co… za cholerę nie pamiętałam, że dziś Mąż powinien kwiaty przynieść :P
Zadzwoniła do mnie Kasia – mama Leny z życzeniami - a ja pytam a z jakiej to okazji?:) biedna już myślała, że jej się daty pomerdały :D:D:D
Dzięki Kochana, ale wiesz … jak kwiatów nie będzie i się czepne to będzie na Ciebie ;-)
p.s. ...życzę sobie aby Ślubny jak najdłużej czynił tak abyśmy My szczęśliwi byli to i ja się postaram :P